XX niedziela zwykła

Wiara niesie łaskę mądrego patrzenia na życie i na to, co go dotyka. Oddala ryzyko pobłądzenia czy pogubienia się w wirze codzienności.

Warto modlić się i prosić za innych

Aklamacja (J 10, 27)
Moje owce słuchają mego głosu, Ja znam je, a one idą za Mną.

Ewangelia (Łk 12, 49-53)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”.

Komentarz do Ewangelii – 
Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk 12, 49). Po takiej zapowiedzi Jezusa możemy się wystraszyć. Jak Jezus może pragnąć czegoś takiego dla człowieka? Rzucać ogień na ziemię, sprowadzać kataklizmy, trzęsienia ziemi, rozłam w rodzinie itp… Czy to możliwe, czy Jezus nie jest szalony…? Tak, to prawda. Jest szalony, ale z miłości. Jezus używa pewnej metafory. „Ogień” to ogień Ducha Świętego, który przecież jest Miłością. Ten „ogień” to ogień Bożej miłości. Tak jak słońce, będące nieustannym ogniem, w którym spalają się różne pierwiastki, daje Ziemi ciepło, światło i życie, tak i Duch Święty, który jest „ogniem pochłaniającym” (Hbr 12, 29), daje nam nowe życie w Bogu. Ten „ogień” nas oczyszcza i kształtuje. Stąd podziały w rodzinach, różnice postaw w relacjach międzyludzkich, odmienne poglądy, a także ta walka, która toczy się w głębi naszego serca, pomiędzy dobrem a złem. W tym „ogniu”, jak w tyglu, wychodzi wszystko na jaw. Bóg pragnie nas konfrontować z tym ogniem Jego obecności. Chce,

Komentarz zaczerpnięty z książki „Żyć Ewangelią”